wtorek, 11 sierpnia 2009
6)
Człowiek kupuje "inteligentną szczoteczkę do zębów", a potem przez pół dnia zastanawia się czy sam jest na tyle inteligentny, by być godnym jej posiadania.
piątek, 31 lipca 2009
wtorek, 7 lipca 2009
Kretynizm - bo inne słowo byłoby nieodpowiednie
Żyjemy oto w kraju, w którym możemy obejrzeć w tv pogrzeb > utalentowanego muzycznie pedofila z tendencją do masakrowania swojej twarzy , ale nie zobaczymy wystepów naszych drużyny w europejskich pucharach...
Ręce opadają
Ręce opadają
piątek, 19 czerwca 2009
Ktoś dziś upadł w moich oczach...
Darek Tuzimek napisał dziś, co myśli o pn w wykonaniu niektórych krezusów naszej kopanej (2 str. dzisiejszego PS). A to reakcja Pawła Czado:
Dariusz Tuzimek. Jak żyć?
Warszawski dziennikarz Dariusz Tuzimek zmienił dziś moje życie. Na drugiej stronie dzisiejszego ”Przeglądu Sportowego” opublikowano jego tekst pod tytułem ”Grać, ale po co?”
Wybrany fragment: ”(...) muszę się państwu przyznać do strasznej rzeczy. Otóż mnie, proszę państwa, w ogóle nie interesują w ekstraklasie takie mecze jak np. Piasta z Polonią Bytom, albo Odrą Wodzisław (...) Duży już jestem chłopiec i rozumiem, że różne rzeczy mogą ludzi podniecać. Nawet mecz facetów z Bytomia z tymi z Gliwic. Ale czy to jest produkt dla całej Polski?
Już widzę te tłumy kibiców, którzy siedzą przed telewizorami jak kraj długi i szeroki i gryzą się we własne paluchy, targani emocjami: Bytom czy Gliwice? Gliwice czy Bytom? Ale czy to jest produkt dla całej Polski? Albo to: wpadnij do mnie dziś wieczorem. Gra Wodzisław!”
Wyglądam przez okno. Po lekturze to już nie jest ta sama śląska ziemia co wcześniej: wszystko jakoś tak zszarzało, posmutniało. Ludzie przygarbieni, obwisły im ramiona. Deszcz...
Wszystkim nam się tu na Śląsku strasznie przykro zrobiło. Dostaję teraz mnóstwo telefonów od zawiedzionych, ba - zrozpaczonych górników i hutników z Gliwic, Bytomia, Wodzisławia. Niektórzy nawet łkali do słuchawki...
Panie Tuzimek, dlaczego?! Po pańskim tekście ich życie, i tak przecież niełatwe w tym codziennym znoju, jest jeszcze trudniejsze. Wielki żal. Wszyscy - ja też - czujemy się teraz odepchnięci, porzuceni, zmarginalizowani... Gdyby te słowa napisał byle kto, jeszcze byśmy to jakoś przełknęli. Ale nie! Dlaczego tak strasznie przykre dla górnośląskiej piłki wyznanie musiał wyrzucić z siebie akurat jeden z najbłyskotliwszych polskich publicystów sportowych ostatnich lat?! Przecież każde przesłanie Dariusza Tuzimka jest na Górnym Śląsku bardzo cenione, zawsze czytane i szeroko komentowane. Osobiście śledzę z przejęciem wszystkie pańskie teksty - zwłaszcza od wiekopomnego felietonu ”Modlitwa”, który wstrząsnął mną do głębi i zrewolucjonizował mój pogląd na felietonistykę sportową.
tekst roku
(chwila zadumy)
...
...
...
Otrząsam się i wracam do dzisiejszego pańskiego tekstu. Oczywiście wywołał u nas gigantyczny oddźwięk - jak województwo śląskie długie i szerokie. Jak żyć panie Dariuszu po czymś takim, jak żyć? Nowi sponsorzy nad którymi górnośląskie kluby pracowały od tygodni pokazują teraz działaczom pański felieton. Kręcą głowami, rozkładają ręce i mówią: skoro sam Dariusz Tuzimek tak napisał, to nie wiemy czy w ogóle warto wchodzić w ten biznes...
Co mogę dodać na zakończenie? Chyba tylko tyle, że my tu na Śląsku się jednak nie poddamy! Będziemy robić wszystko, żeby kiedyś spojrzał pan na nas łaskawszym okiem! I zapewniam, że tysięczne rzesze śląskich kibiców nadal z utęsknieniem będą czekać na pańskie teksty. Są bardzo emocjonujące, wartkie - po prostu znakomite. Kawał literatury! Dotąd pańska twórczość dawała nam wszystkim tyle poczucia wewnętrzej siły i jakiejś takiej wielkiej radości... Tak wielkiej, że przełkniemy nawet pańskie dzisiejsze słowa! Owszem: ostre, bezkompromisowe, ale wierzę, że dające nam jednocześnie impuls do dalszej wytężonej pracy. Wierzymy, że kiedyś doceni pan nasz wysiłek na tyle, że uzna pan śląskie mecze za choć trochę emocjonujące; że zaszczyci pan swoją obecnością mecz w Gliwicach, Bytomiu albo Wodzisławiu.
Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w trudnej sytuacji. Zdajemy sobie sprawę, że Dariusz Tuzimek może żyć bez śląskiego futbolu, ale śląski futbol bez Dariusza Tuzimka już nie. Ale powtórzę: naprawdę mamy nieśmiałą nadzieję, że kiedyś pochyli się pan jeszcze nad śląską piłką, że spojrzy na nas łaskawiej. Bardzo o to prosimy, panie Dariuszu. Bardzo!
z serdecznymi pozdrowieniami
Paweł Czado
PS Czy byłaby szansa na jakiś autograf od pana? Sąsiad mnie prosił. Gdyby mi pan go przesłał pocztą to mógłbym się odwdzięczyć i napisać coś na przykład o potyczkach gliwicko-bytomskich jeszcze przedwojennych, kiedy ludzie obgryzali sobie paluchy aż do nadgarstka...
Na wszelki wypadek podaję adres pod którym czekam na autograf:
ul. Towarowa 4, 43-110, Tychy
Nadal liczę na to, że to żart
Dariusz Tuzimek. Jak żyć?
Warszawski dziennikarz Dariusz Tuzimek zmienił dziś moje życie. Na drugiej stronie dzisiejszego ”Przeglądu Sportowego” opublikowano jego tekst pod tytułem ”Grać, ale po co?”
Wybrany fragment: ”(...) muszę się państwu przyznać do strasznej rzeczy. Otóż mnie, proszę państwa, w ogóle nie interesują w ekstraklasie takie mecze jak np. Piasta z Polonią Bytom, albo Odrą Wodzisław (...) Duży już jestem chłopiec i rozumiem, że różne rzeczy mogą ludzi podniecać. Nawet mecz facetów z Bytomia z tymi z Gliwic. Ale czy to jest produkt dla całej Polski?
Już widzę te tłumy kibiców, którzy siedzą przed telewizorami jak kraj długi i szeroki i gryzą się we własne paluchy, targani emocjami: Bytom czy Gliwice? Gliwice czy Bytom? Ale czy to jest produkt dla całej Polski? Albo to: wpadnij do mnie dziś wieczorem. Gra Wodzisław!”
Wyglądam przez okno. Po lekturze to już nie jest ta sama śląska ziemia co wcześniej: wszystko jakoś tak zszarzało, posmutniało. Ludzie przygarbieni, obwisły im ramiona. Deszcz...
Wszystkim nam się tu na Śląsku strasznie przykro zrobiło. Dostaję teraz mnóstwo telefonów od zawiedzionych, ba - zrozpaczonych górników i hutników z Gliwic, Bytomia, Wodzisławia. Niektórzy nawet łkali do słuchawki...
Panie Tuzimek, dlaczego?! Po pańskim tekście ich życie, i tak przecież niełatwe w tym codziennym znoju, jest jeszcze trudniejsze. Wielki żal. Wszyscy - ja też - czujemy się teraz odepchnięci, porzuceni, zmarginalizowani... Gdyby te słowa napisał byle kto, jeszcze byśmy to jakoś przełknęli. Ale nie! Dlaczego tak strasznie przykre dla górnośląskiej piłki wyznanie musiał wyrzucić z siebie akurat jeden z najbłyskotliwszych polskich publicystów sportowych ostatnich lat?! Przecież każde przesłanie Dariusza Tuzimka jest na Górnym Śląsku bardzo cenione, zawsze czytane i szeroko komentowane. Osobiście śledzę z przejęciem wszystkie pańskie teksty - zwłaszcza od wiekopomnego felietonu ”Modlitwa”, który wstrząsnął mną do głębi i zrewolucjonizował mój pogląd na felietonistykę sportową.
tekst roku
(chwila zadumy)
...
...
...
Otrząsam się i wracam do dzisiejszego pańskiego tekstu. Oczywiście wywołał u nas gigantyczny oddźwięk - jak województwo śląskie długie i szerokie. Jak żyć panie Dariuszu po czymś takim, jak żyć? Nowi sponsorzy nad którymi górnośląskie kluby pracowały od tygodni pokazują teraz działaczom pański felieton. Kręcą głowami, rozkładają ręce i mówią: skoro sam Dariusz Tuzimek tak napisał, to nie wiemy czy w ogóle warto wchodzić w ten biznes...
Co mogę dodać na zakończenie? Chyba tylko tyle, że my tu na Śląsku się jednak nie poddamy! Będziemy robić wszystko, żeby kiedyś spojrzał pan na nas łaskawszym okiem! I zapewniam, że tysięczne rzesze śląskich kibiców nadal z utęsknieniem będą czekać na pańskie teksty. Są bardzo emocjonujące, wartkie - po prostu znakomite. Kawał literatury! Dotąd pańska twórczość dawała nam wszystkim tyle poczucia wewnętrzej siły i jakiejś takiej wielkiej radości... Tak wielkiej, że przełkniemy nawet pańskie dzisiejsze słowa! Owszem: ostre, bezkompromisowe, ale wierzę, że dające nam jednocześnie impuls do dalszej wytężonej pracy. Wierzymy, że kiedyś doceni pan nasz wysiłek na tyle, że uzna pan śląskie mecze za choć trochę emocjonujące; że zaszczyci pan swoją obecnością mecz w Gliwicach, Bytomiu albo Wodzisławiu.
Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w trudnej sytuacji. Zdajemy sobie sprawę, że Dariusz Tuzimek może żyć bez śląskiego futbolu, ale śląski futbol bez Dariusza Tuzimka już nie. Ale powtórzę: naprawdę mamy nieśmiałą nadzieję, że kiedyś pochyli się pan jeszcze nad śląską piłką, że spojrzy na nas łaskawiej. Bardzo o to prosimy, panie Dariuszu. Bardzo!
z serdecznymi pozdrowieniami
Paweł Czado
PS Czy byłaby szansa na jakiś autograf od pana? Sąsiad mnie prosił. Gdyby mi pan go przesłał pocztą to mógłbym się odwdzięczyć i napisać coś na przykład o potyczkach gliwicko-bytomskich jeszcze przedwojennych, kiedy ludzie obgryzali sobie paluchy aż do nadgarstka...
Na wszelki wypadek podaję adres pod którym czekam na autograf:
ul. Towarowa 4, 43-110, Tychy
Nadal liczę na to, że to żart
środa, 3 czerwca 2009
Liigowe rozgrywki już za pasem

Chciałoby się napisać coś pozytywnego na zakończenie jakże burzliwego sezonu piłkarskiej ekstraklasy. Na klawisze nie cisną się jednak żadne ciepłe słowa pochwały
W czasach gdy najsilniejsza liga powstaje we Wrocławiu i to bynajmniej nie z powodu finansowego zaangażowania w Śląsk Solorza, wiara w sens i prawdziwość piłkarskich rozgrywek staje się coraz bardziej nikła. Bezmiar głupoty naszych działaczy piłkarskich i wieloletnie braki infrastrukturalne kończą sięszopką z przyznaniem/nieprzyznaniem (niepotrzebne skreślić) licencji ŁKS i samymi wyjazdowymi bojami naszych drużyn w europejskich rozgrywkach.
To tylko wydarzenia ostatnich dni, a warto pamiętać, co działo się u początków sezonu, gdy nie wiadomo było nawet, kto tę ligę będzie tworzyć. Analogiczna sytuacja zresztą powstaje ponownie. Ciągle jesteśmy w ogonie Europy i to nie tylko dlatego, że nasza reprezentacja zajmuje zaledwie 39. miejsce w najnowszym rankingu FIFA za takimi piłkarskimi tuzami jak Izrael czy Bośnia i Hercegowina...
wtorek, 26 maja 2009
Przedziwny Puchar Odry

Po raz trzeci w stolicy Dolnego Śląska rozegrano regaty o Puchar Odry, na które tradycyjnie już zaproszono słynną osadę z Oxfordu. Tegoroczne zawody obfitowały w niespodzianki
Regaty miały być wielkim rewanżem Politechniki Wrocławskiej za ubiegłoroczne niepowodzenie w wyścigu z Oxfordem. Do tej pory bowiem obie osady zmierzyły się dwukrotnie w finale Odry Cup. Dwa lata temu górą była ósemka Politechniki, ale wówczas Anglicy przyjechali do Wrocławia w bardzo słabym składzie. W zeszłym roku Oxford przysłał już do Polski swoją najsilniejszą osadę, która nie pozostawiła złudzeń co do różnicy poziomów pomiędzy wrocławskim i londyńskim wioślarstwem. Odra Cup 2009 miała udowodnić absolutną wyższość Oxfordu lub pokazać powrót wrocławian na należne im miejsce.
Tymczasem w finale A znalazł się jedynie Oxford. Anglicy przegrali jednak starcie z toruńską osadą i musieli zadowolić się drugim miejscem. Zawody były dużym rozczarowaniem dla ósemki Politechniki Wrocławskiej, która nie dość, że zajęła ostatnie miejsce na podium, to jeszcze przegrała prestiżową rywalizację z Uniwersytetem Wrocławskim.
Obie wrocławskie osady spotykają się co roku w wyścigu o Puchar Rektorów. Na dwanaście rozegranych do tej pory pojedynków niepokonana pozostawała Politechnika. Trzynastka okazała się jednak dla niej pechowa i Uniwersytet zupełnie nieoczekiwanie triumfował, każąc wioślarzom uczelni technicznej oglądać swoje plecy z bardzo dużej odległości.
Więcej na ten temat w materiale poniżej:
Odra cup 2009
Załadowane przez: tvsstyk. - Koszykówka, baseball,piłka i wiele więcej sportowych wideo!
Etykiety:
odra,
odra cup,
oxford,
politechnika wrocławka,
puchar,
uniwersytet wrocławski,
wioślarstwo
piątek, 22 maja 2009
Bo wszyscy kochają piłkę
Zczuba.pl zachwyca się kotem biegającym po boisku w finale Pucharu UEFA
i przypomina inne zwierzaki, które także chciały przebiec się w świetle reflektorów:
dla mnie najzabawniejszy był ten przypadek:
i przypomina inne zwierzaki, które także chciały przebiec się w świetle reflektorów:
dla mnie najzabawniejszy był ten przypadek:
niedziela, 17 maja 2009
środa, 6 maja 2009
Pewna wygrana wrocławskich korfballistów

Dwa pewne zwycięstwa po weekendowych meczach z SMS Mosir Koło dopisali do swojego konta korfballiści AZS Wrocław. W obu spotkaniach różnica koszy była ogromna. Wrocławianie zwyciężyli 21:12 i 21:9
Łódzką drużynę tłumaczy jednak brak doświadczenia. Jej zawodniczki i zawodnicy to ciągle jeszcze bardzo młodzi gracze. Większość kadry trenera Waldemara Pietrzaka tworzą gimnazjaliści. W starciu ze zgraną i zaprawioną w bojach ekipą ze stolicy Dolnego Śląska nie mieli więc szans. Wrocławianie nie lekceważyli jednak rywali, bowiem pamiętali jeszcze zmagania z łodzianami na wyjeździe. W styczniowych meczach w pojedynku tych drużyn padł wprawdzie podobny rezultat - 5:21, ale także 11:14. Blisko więc było wówczas, by łódzka ekipa sprawiła sensację.
W weekendowych meczach pokazał się Sebastian Guzina, który zaliczył jedno z najlepszych spotkań w sezonie. Jak zwykle dobry mecz rozegrał także Paweł Sobkowiak. Udane i szybkie zagrania zaprezentowali Maciej Żak i Sylwia Pyclik.
Po spotkaniu trener Tomasz Herman przyznawał jednak, że jest jeszcze kilka elementów, które chciałby poprawić.
- Słabo zagraliśmy końcówkę pierwszej połowy. Brakowało nam chyba koncentracji - przyznawał.
To już ostatnie spotkania wrocławskich korfballistów przed własną publicznością. Azetesiacy po czternastu meczach plasują się na pierwszym miejscu tabeli Polskiej Ligi Korfballu. Ich rywale mają jednak o połowę mniej rozegranych spotkań.
Czym jest korfball? Odpowiedź znajdziesz tutaj:
piątek, 1 maja 2009
Mistrz już nie we Wrocławiu...

Dużo dzieje się ostatnimi czasy w piłkarskiej drużynie AZS Wrocław. Po nie w pełni zadowalającej rundzie jesiennej, nastąpiły zmiany na ławce trenerskiej i potknięcia w meczach z teoretycznie łatwymi rywalkami. Dziewiąty tytuł mistrzowski akademiczek stanął pod dużym znakiem zapytania
Wrocławianki nie przegrały ani jednego spotkania w rundzie jesiennej. Świetne występy odnotowały w meczach z ISD AJD Częstochowa, gromiąc drużynę spod Jasnej Góry sześcioma bramkami na wyjeździe, a u siebie aplikując jej aż siedem trafień. Do ośmiu zwycięstw dopisały jednak cztery remisy, w tym ten z najgroźniejszymi rywalkami z Raciborza. To właśnie Unia wyprzedziła je w tabeli ekstraligi piłkarskiej kobiet, liderując rozgrywkom przed rundą jesienną. W przerwie zimowej azetesiaczki nieoczekiwanie zmieniły trenera. Wojciech Basiuk, pod wodzą którego wrocławianki grały ponad pięć lat i pięciokrotnie triumfowały w lidze, otrzymał propozycję z Zagłębia Lubin, gdzie objął funkcję drugiego trenera u boku Roberta Jończyka.
- Ta decyzja kosztuje mnie sporo zdrowia i wewnętrznych rozterek – przyznawał wówczas Basiuk. - Propozycja ze strony lubińskiej drużyny była dla mnie dużym zaskoczeniem, ale także sygnałem, że ktoś dostrzegł moją pracę w AZS i lata spędzone z piłkarkami. To miłe, że nasz wysiłek został doceniony.
Trenerska karuzela
Po długich poszukiwaniach następcy Basiuka ośmiokrotne mistrzynie Polski przejął Jerzy Śliwiński. Trener męskich drużyn akademickich z Politechniki Wrocławskiej do tej pory nie miał doświadczeń w trenowaniu kobiet.
- Mamy dużo pracy przed sobą – mówił w styczniu. - Czeka nas trzy miesiące treningów i w tym czasie można wszystko zaprzepaścić, ale i wiele zyskać.
Śliwiński obłożył się podręcznikami psychologii sportu, by poradzić sobie ze słabymi końcówkami meczów w wykonaniu akademiczek, ale zdobytej w ten sposób wiedzy nie zdążył wcielić w życie. Nieco ponad miesiąc później jego stanowisko objął Gerard Sobek. Oficjalnym powodem rezygnacji Jerzego Śliwińskiego z funkcji selekcjonera wrocławskich piłkarek była niemożność godzenia nowych obowiązków z pracą w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Politechniki Wrocławskiej. W otoczeniu drużyny plotkowano jednak o konflikcie trenera z piłkarkami. Aktualny selekcjoner wrocławianek ma za sobą grę w Górniku Wałbrzych i Zagłębiu Lubin, a także kilka lat doświadczeń zawodniczych i trenerskich zdobytych w niemieckich klubach. Podobnie jak Śliwiński nie prowadził wcześniej drużyn kobiecych.
W rundzie wiosennej tak samo, czyli gorzej
Pod wodzą nowego trenera akademiczki dwoma bramkami na wyjeździe pokonały częstochowianki, w Warszawie rozgromiły czterema tamtejszą Pragę i u siebie pięcioma Medyka Konin. Niestety straciły także punkty, remisując w dwóch spotkaniach. Bezbramkowym wynikiem zakończyło się zarówno starcie z liderem tabeli Unią Racibórz, jak i z z plasującą się pośrodku stawki Białą Podlaską. Do tego wrocławianki nie zachwycają grą. Do końca sezonu pozostały dwie kolejki. AZS Wrocław traci zaledwie dwa punkty do Unii Racibórz. Aspirująca do tytułu mistrzowskiego drużyna ma jednak rozegrane o jedno spotkanie mniej niż ekipa z Dolnego Śląska. Tylko koszmarne potknięcia raciborzanek u schyłku sezonu mogłyby sprawić, że miano najlepszej w Polsce kobiecej drużyny pozostałoby przy wrocławiankach.
wtorek, 21 kwietnia 2009
środa, 15 kwietnia 2009
Golf na igrzyskach? Tiger już się o to stara

W październiku MKOL podejmie decyzje, która spośród proponowanych dyscyplin wejdzie do programu igrzysk olimpijskich w 2016 r. Bój o to miejsce toczą golf, baseball, softball, karate, rugby (siedmioosobowe), squash i sporty wrotkarskie
Nie wiadomo jeszcze, kto zorganizuje igrzyska za 7 lat, ale już teraz toczą się dyskusje na temat tego, jak mają wyglądać. W Chicago, Madrycie, Rio de Janeiro lub Tokio (to miasta wytypowane na gospodarza IO 2016) do grona olimpijczyków mogą powrócić lub zadebiutować w nim zwycięzcy finału rugby, karate lub pięciu innych sportów.
Każda z siedmiu dyscyplin dysponuje silnym lobby. Najmniejsze szanse ma prawdopodobnie squash jako sport... zbyt szybki, a przez to niemedialny, bowiem przysparzający ogromne problemy w czasie telewizyjnych transmisji. Komentatorzy po prostu nie nadążaliby za odbijającą się z zawrotną prędkością piłeczką.
Wydaje się natomiast, że za żadną z wymienionych dyscyplin nie stoi tak silna i znana postać jak w przypadku golfa. Ten bowiem bardzo wyraźnie promuje Eldrick Woods, znany bardziej jako Tiger. Gwiazda golfa i najbogatszy sportowiec na świecie podpisał właśnie 32-stronicową broszurę opowiadającą o staraniach tej dyscypliny, by dołączyć do olimpijskiego grona. Podobnie uczynili Irlandczyk Padraic Harrington i Vijay Singh z Fidżi. Dokument trafił już do amerykańskich członków MKOL. W Europie podobne inicjatywy podjęli m.in. Hiszpan Sergio Garcia i Szkot Colin Montgomerie.
Golf po raz ostatni rozgrywany był pod flagą z pięcioma kółkami w 1904 r. w Saint Louis.
środa, 8 kwietnia 2009
Odkręcamy manetkę gazu (nareszcie!)

Ruszyły w końcu żużlowe rozgrywki. Po miesiącach zimowych przygotowań na ekstraligowe tory wyjechali zawodnicy w Zielonej Górze, Lesznie, Gdańsku i Bydgoszczy podejmując częstochowian, gorzowian, torunian i wrocławian. Hitowe spotkanie Unii Leszno z Caleum Stal Gorzów obserowało 16 tys. osób. Żużlowcy Stali nie będą jednak dobrze wspominać inauguracji rozgrywek. Zapowiadający walkę o prymat w lidze gorzowianie zostali rozjechani przez głównych faworytów do mistrzowskiego tytułu. Wynik 61:29 nie wymaga komentarza.
Dobry początek zanotowali natomiast zawodnicy Marmy Hadykówka Rzeszów. Żużlowcy z Hetmańskiej uczynili pierwszy krok na drodze powrotu do ekstraligi.
sobota, 28 marca 2009
piątek, 27 marca 2009
Historia lacrossa na naszych oczach

Promowany jako najszybszy sport drużynowy "uprawiany na dwóch nogach". Dyscyplina o niezwykłej przeszłości nawiązującej do przedkolumbijskich czasów Indian. Święcący triumfy w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie lacrosse - bo o nim mowa - od kilku lat podbija także serca Polaków
Dziwnym zbiegiem okoliczności pierwsze drużyny lacrosse w nadwiślańskim kraju powstają jednocześnie w Poznaniu i Wrocławiu. Założycielem dolnośląskiej są żacy, którzy jako fascynaci hokeja, zarazili się także lacrossową pasją. Gdy rok temu rozmawiałam z Tomkiem Kędzią, prezesem Kosynierów Wrocław , marzył o możliwości regularnych rozgrywek. Dziś upór i determinacja polskich graczy lacrosse doprowadził do zorganizowania pierwszego ogólnopolskiego turnieju tej dyscypliny. Już jutro na przeciw siebie staną wrocławianie, poznaniacy i warszawiacy i będzie to historyczny moment. W momencie bowiem, w którym rozgrywki lacrosse zawitają do stolicy, coraz bardziej realne stanie się utworzenie Polskiego Związku Lacrosse, o co gracze starają się już od roku. Pozwoli im to w przyszłości na powołanie reprezentacji Polski, która uczestniczyłaby w międzynarodowych rozrywkach.
Czym jest lacrosse?
Zasady nie są trudne dla kogoś, kto choć trochę orientuje się w przepisach gry w hokeja czy koszykówce, ponieważ lacrosse czerpie z tych i kilku innych gier. Głównym celem jest zdobycie większej ilości bramek od przeciwnika. Zawodnicy posługują się kijem z koszyczkiem, który choć może tak wygląda, to jednak nie służy do łapania motyli. Za pomocą kija łapię się piłkę, miota, strzela i podaje do drugiego zawodnika. Piłka, wielkości mniej więcej piłki tenisowej, jest gumowa, wypełniona w środku i dosyć ciężka. Większość podań jest przekazywana górą. Są dwie odmiany tej dyscypliny: field lacrosse i box lacrosse. W field lacrosse gra dziesięciu na dziesięciu, a gra toczy się na boisku przypominającym piłkarskie. Box lacrosse natomiast to, powiedzmy, wersja halowa field lacrosse – sześciu na sześciu, boisko z bandami i mniejsze bramki.
wtorek, 17 marca 2009
Piłka nożna kobiet - eliminacje Mistrzostw Świata 2011

Bośnia i Hercegowina, Rumunia, Ukraina oraz Węgry będą rywalkami Polek w czwartej grupie europejskich eliminacji MŚ 2011.
Walka o wyjazd na niemiecki mundial rozpocznie się 19 września. 41 drużyn z całej Europy będzie rywalizować aż do 25 sierpnia przyszłego roku. Zwycięzcy ośmiu grup zagrają systemem play off o cztery miejsca w finale. Piątą drużynę wyłoni play off z udziałem pokonanych oraz mecz i rewanż z przeciwnikiem z Ameryki Północnej.
Na mistrzostwa świata w Niemczech, które zostaną rozegrane od 26 czerwca do 17 lipca 2011 r., zjedzie najlepsza szesnastka kobiecych drużyn z całego globu. Poza europejską piątką będą to także cztery drużyny z Azji (strefa AFC) i po dwa zespoły z Afryki (CAF), Ameryki Południowej (CONMEBOL) i Ameryki Północnej (CONCACAF) oraz jeden z Oceanii (OFC).
Nie najgorsze losowanie
Spośród rywalek naszych piłkarek najwyżej w rankingu FIFA sklasyfikowane są Ukrainki (16. miejsce w tabeli). Pozostałe przeciwniczki Polek w klasyfikacji Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej znajdują się niżej niż polski zespół. Najmniejszym dorobkiem punktowym może pochwalić się Bośnia i Hercegowina (89. pozycja). Rumunia i Węgry mieszczą się w pierwszej trzydziestce na świecie (odpowiednio - 36. i 39.). Żaden z rywali naszych zawodniczek nie grał w finale Mistrzostw Świata 2007 w Chinach, gdzie tytuł mistrzyń obrobiły Niemki pokonując Brazylię 2:0.
Grupy eliminacji w Europie:
1) Francja, Islandia, Serbia, Irlandia Północna, Chorwacja, Estonia
2) Norwegia, Holandia, Białoruś, Słowacja, Macedonia
3) Dania, Szkocja, Grecja, Bułgaria, Gruzja
4) Ukraina, Polska, Węgry, Rumunia, Bośnia i Hercegowina
5) Anglia, Hiszpania, Austria, Turcja, Malta
6) Rosja, Irlandia, Szwajcaria, Izrael, Kazachstan
7) Włochy, Finlandia, Portugalia, Słowenia, Armenia
8) Szwecja, Czechy, Belgia, Walia, Azerbejdżan
wtorek, 10 marca 2009
Żużlowe kuriozum

Gdyby nasi sportowi działacze od czasu do czasu podobnie jak ich podopieczni poczuli żyłkę rywalizacji i postanowili stanąć w szranki, by sprawdzić kto okaże się najlepszy, najbardziej obleganą konkurencją mogłaby okazać się kategoria: "pomysłowość". Tu zmagania byłyby pasjonujące i pełne zwrotów akcji niczym fabuła McGivera. Z przykrością muszę jednak zauważyć, że choćby nie wiem jak mocno się starali, od lat mamy tutaj niekwestionowanego lidera, który pozostawia daleko z tyłu całą resztę peletonu.
Co zrobić, gdy sytuacja wymyka się spod kontroli, kryzys gospodarczy zagląda do kieszeni i odsłania skrywany przed światłem dziennym brak rozsądku przy ustalaniu wysokości kontraktów dla zawodników? Działacze znaleźli genialne rozwiązanie.
Nie, nie będą niezgodnie z prawem obcinać zawartych już umów. Nie, nie zniżą się też do tego, by je renegocjować. Zacisną teraz zęby, przecierpią najgorsze, ale za to w przyszłym roku... tańce, hulanki, swawola!
Zawieszamy transfery! To powinno uspokoić rynek - tłumaczą szefowie polskich klubów, a kibice z niedowierzaniem przecierają oczy. Aż się prosi o przyznanie nagrody specjalnej. Medal za "wielomilowy i bezprecedensowy krok w tył" wręczany na uroczystej gali Sportowa Głupota Roku 2009.
W czym tak przeszkadzają naszym rodzimym żużlowym dobroczyńcom transferowe gorączki? Odpowiedź jest tak prosta, że aż bije po oczach. To przecież tyle zachodu... Bo raz, że trzeba podlizać się kibicom, a więc kupić gwiazdkę, którą fani "kupią " bez mrugnięcia okiem i uznają za swoją po wsze czasy (czyli do momentu kolejnego transferu), a to niełatwe. Dwa: gwiazdce trzeba zapłacić i to słono, a na każdym kroku czyhają podstępni koledzy po fachu, którzy stale wyczekują na fałszywy ruch. O pół miliona za mało dla Pedersena czy innego Andersena i już koniec marzeń o ligowych punktach. I do tego jeszcze ta nieznośna krytyka mediów. A przecież my jesteśmy tacy biedni, a to żużlowcy są źli, paskudni i w ogóle "be" i "fe", bo jak oni tak bezczelnie mogą żądać od nas, bezbronnych i ubezwłasnowolnionych, kosmicznych kwot. To co nieboraki mamy robić? Płacimy.
Pominę wymownym milczeniem kolejny fantastyczny pomysł, by zawiesić ligę juniorów. Na to nawet szkoda strzępić pióra, czy też - w tym przypadku - eksploatować klawiaturę.
Na koniec jeszcze subiektywna lista dokonań żużlowych bossów:
1) (mój ulubiony) zakaz przebywania fotoreporterów na płycie wewnątrz toru, bo "oślepiają żużlowców", choć oni sami twierdzą inaczej (cóż za przejaw matczynej troski)
2) joker - czyli jak zepsuć dramaturgię spotkania bezsensownymi uregulowaniami w przepisach, które słabszej drużynie przyznają punkty za to, że jest słabsza
3) Huston, mamy problem - czyli kochani żużlowcy daliśmy Wam za dużo pieniędzy, teraz nam je oddajcie - afera kontraktowa
Jest coś, za co możemy cenić naszych działaczy speedwaya. Swą wyobraźnią mogliby obdzielić niejednego scenarzystę "M jak miłość", "Klanu" czy "Na wspólnej" i pewnie w końcu coś u Mostowiaków czy Lubiczów zaczęłoby się dziać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)